piątek, 22 maja 2015

Festiwal Gramy Gdynia 2015 - dzień 2 - niedziela

Nauczeni doświadczeniem dnia poprzedniego, do Gdynia Arena przybyliśmy chwilę po 10 rano. Stołów było do wyboru, do koloru, małe, duże, co kto chciał. Zajęliśmy duży stół i w oczekiwaniu na naszych współgraczy, przystąpiliśmy do pierwszej partyjki.







Na stół trafiły POTWORY Z TOKIO. Graliśmy w nią raz, więc już co nieco wiedzieliśmy. Tym razem poszło nam zdecydowanie lepiej i utwierdziliśmy się w przekonaniu, że to fajna gra jest. Strona graficzna - genialna, potwory - potworne, wykonanie - świetne. Niestety znowu nie było nam dane zagrać w wariant rozszerzony (musi być powyżej 5 graczy). Kiedy zebrała się nas wystarczająca ilość, rozpoczął się turniej Potworów i musieliśmy oddać nasz egzemplarz. Później trochę o niej zapomnieliśmy, a jeszcze później była nie do zdobycia.




Trzeba się było trochę pobudzić, kawy nie było więc CAPPUCINO musiało wystarczyć. Gra jest pięknie wydana. Pudełko jest piękne, kolory są piękne, kubeczki są piękne. Czy mówiłam, że gra jest piękna. Nie? No to mówię patrzysz i widzisz, jest piękna. Sama rozgrywka nie zrobiła niestety na mnie już takiego wrażenia. Można zagrać raz lub dwa, ale na tym koniec. Zasady trochę podobne do gry Hej to moja rybka. Rozłożenie kubeczków jest lekko problematyczne, ale to pewnie kwestia wprawy. Jak dla mnie szału nie ma i nie dlatego, że przegrałam. Ale innym chyba się podobała o czym mogą świadczyć śmiechy podczas gry.




W kolejną pozycję miały grać dzieci, ale zginęły gdzieś w odmętach dmuchańców, także SKUP ŻYWCA musiał się zadowolić dorosłymi graczami. Tematyka jak z Super Farmera, ale już zasada powiększania trzody zupełnie inna. Tam hodowaliśmy, tu kupujemy. Ładnie wydana, solidna plansza, duże kostki ze zwierzakami i grafika - prima sort. Wykładamy planszę, turlamy kostkami i kupujemy te zwierzęta, na które nas stać. Fajna jest opcja, że możemy wymienić pieniądze w banku, ale pamiętajmy, że w ten sposób możemy pomóc kolejnemu graczowi (o ile na kostce wypadnie duża wartość). Ciekawa pozycja dla początkujących graczy. Chociaż nasze dzieciaki w nią nie grały, myślę, że świetnie by się przy niej bawiły. Nauka liczenia w gratisie.
















Kiedy młodzież wróciła do stolika my graliśmy jeszcze w Skup. Musieli zająć się sobą sami i wybrać grę, która znają. Podeszli do stołu z grami i chodzili to w jedna to w druga stronę, drapali się po głowach, negocjowali co tu wybrać. Chwycili za SUPER BOHATERÓW i zapanowała zgoda. Szybka, prosta gra jedyne co musisz zrobić to uratować swoje miasto. Proste? No pewnie, że tak, zwłaszcza kiedy do pomocy masz Super bohaterów. Tylko po co w tej grze pająki. No nie rozumiem. Nie to, że się boję pająków, ja się ich po prostu brzydzę. Zamiast nich mogły by być przecież szczury giganty, albo chytre hieny, po co od razu pająki. A sama gra, chłopaki ja lubią, im się podoba i to chyba najlepsza ocena. 






























Kuba zagrał w kilka gier, ale w głowie była tylko METROPOLIA. Dosłownie ma na jej punkcie fizia jakiegoś. Jakie szczęście, że nam się ta gra również podoba. W innym przypadku byłby klops. Może Metropolia będzie lekarstwem na zło jakim jest Monopoly. Może o niej zapomni, może ją gdzieś schowam, może przypadkiem gdzieś zginie, na przykład za szafą. No co zdarza się.



SPLENDOR chodził za mną już od pewnego czasu. Wszędzie odbywają się eliminacje do mistrzostw Polski w tej grze. Gdzie się nie obejrzeć tylko eliminacje i eliminacje. No szał jakiś. Coś w tym musi być. Trzeba to było sprawdzić. Mąż zajęty inną grą, co było robić musiałam sama zasiąść do instrukcji. Kiedy patrzyłam jak inni w nią grają wydawała mi się bardzo skomplikowana. Okazało się jednak, że tak nie jest. Przez chwilę myśleliśmy nawet, że może czegoś nie doczytaliśmy, albo umknął nam jakiś szczegół. Ale nie, instrukcja przeczytana ponownie nie wniosła niczego nowego do zasad. Z perspektywy czasu stwierdzam, że chętnie bym zagrała jeszcze raz., a może i więcej niż tylko raz. A znaczniki kamieni szlachetnych są po prostu cudowne - takie ciężkie i solidne.











Dzieci tym czasem wzięły na warsztat CURLING. Nie ma co się dużo rozpisywać. Wciągnęła chłopaków na dłuższą chwilę. Gra bardzo intuicyjna, młodzież sama rozłożyła sobie tor, określiła zasady i już. Czytać instrukcję? To dla wapniaków. Stworzyć swoje zasady to jest coś. Od siebie mogę dodać, że jest ładnie wydana. Ślizg jest naprawdę śliski, dzynksy do pchania (to coś zamiast prawdziwych kamieni) jest odpowiednio obciążone. Nie ma się do czego przyczepić. Fajna zabawa np. na letnie dni spędzane na działce.



















Ostatnią nowością (dla nas) w jaką zagraliśmy na Festiwalu był SMALL WORLD. Początkowo miałam problem ze zrozumieniu co takie fajnego jest w tej grze. Nudy na pudy. Uznałam, że to gra dla facetów i dlatego podobała się panom, z którymi grałam, a mnie nie. Nawet chciała odejść od stołu, ale zapewne usłyszałabym parę słów na swój temat, które niekoniecznie by mi się spodobały. Więc dałam szansę grze. Zapewne nie trafi ona do dziesiątki moich ulubionych gier, ale nie jest źle. To jedna z tych gier, w które trzeba trochę pograć, żeby zapamiętać jakie umiejętności mają poszczególne plemiona. A jest się czego uczyć. Strategia to podstawa. W zależności od ilości graczy mamy do wyboru dużą lub małą planszę. Ze względu na to, że to my decydujemy jakie plamiona kupimy i jakie pola zajmiemy, każda rozgrywka będzie wyglądała zupełnie inaczej. Myślę, że zasługuje na to by dać jej jeszcze szansę.
















Na zakończenie imprezy ponownie sięgnęliśmy po PRZEBIEGŁE WIELBŁĄDY. Dorosła część stołu w końcu się zintegrowała i tak dotrwaliśmy do końca imprezy. Polubiliśmy te przebiegłe zwierzaki.


Na koniec organizatorzy rozlosowali nagrody pomiędzy graczy. Nasz stolik został wylosowany dwukrotnie. Właściwie nie stolik ale Kuba i Patrycja. Młody wygrał grę dla maluchów, ale po udanej wymianie z ciocią Patrycją został szczęśliwym posiadaczem gry Piłka w grze. Szczęście 100/100.

W międzyczasie na stół trafiło jeszcze kilka innych gier, ale albo nas pokonały, albo nas nie wciągnęły. Niektóre partie zostały rozpoczęte i nie skończone, inne utknęły w fazie czytania instrukcji. Bywa.

Wybierać było w czym, bo gier było bardzo dużo i nie ma co narzekać. 

Na koniec trochę dziegciu. Jedna rzecz nie daje mi spokoju. Ja wiem, że gry wykorzystywane na wszelkiego rodzaju konwentach są często używane i to przez różnych graczy. Wiem, że zdarzają się sytuacje, że jakiś kafelek czy pionek spadnie niezauważony ze stołu i potoczy się w najciemniejszy kąt, że dziecku może upaść całe pudełko i gra może rozsypać się na cztery strony świata. Wiem. Rozumiem. Nie rozumiem natomiast tego, że ludzie nie szanują cudzej własności i skoro wydawnictwo udostępnia grę za darmo to już nic ich nie obchodzi. W wielu pudełkach znajdowaliśmy instrukcje i komponenty z innych gier, dlaczego ludzie chowają je do pierwszego lepszego pudła zamiast zgłosić to organizatorowi. Nie rozumiem. Z drugiej strony jak grać w grę, w której nie ma instrukcji, albo kilku elementów istotnych dla celów całej rozgrywki? Co gorsza, ktoś z żółtych koszulek na problem niekompletnych gier, wzruszył ramionami i powiedział, że zdarza się, że ludzie uzupełniają w ten sposób braki w swoich prywatnych grach. Szkoda. Wielka szkoda.

Nie chcąc kończyć marudzeniem, powiem wam, że to świetna forma spędzenia czasu z rodziną, znajomymi, a czasem nawet nieznajomymi. Gorąco polecam. Nie mogę doczekać się kolejnego Festiwalu.

2 komentarze:

  1. "Potwory w Tokio" od dawna są jedną z moich ulubionych gier :) Niedługo nawet wychodzi do nich dodatek :D Metropolia też przypadła mi do gustu i pewnie w końcu znajdzie się na naszej półce ;P Small world jest świetne! :) Wiadomo, za pierwszym razem niekoniecznie, ale kolejne razy (o ile się dobrze gra) są coraz lepsze :) Ja nie pamiętam umiejętności cech itd. ale przed wyborem sobie zawsze podczytuje na skróconej instrukcji :) Z pozostałych gier znam i mam "Super bohaterów" :) Chciałabym kiedyś zagrać w "Splendor" i w te wielbłądy :)
    U nas na szczęście nie trafiło się by jakiegoś elementu brakowało, wszystko było w dobrym stanie, poza Small world underground, ale widać było, że to już "wiekowa" gra :) W zeszłym roku na GRAMY często trafialiśmy na kompletne nówki sztuki, zapakowane jeszcze w folijki itd :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Różnie to bywa z tymi grami, co nie zmienia faktu, że było super i na pewno to powtórzymy.
    Wielbłądy zdecydowanie trafiły na naszą listę - must have. Polecam.

    OdpowiedzUsuń